news
15.12.2024

Olimpijski rok 2024

Grudzień to już zdecydowanie najwyższy czas na podsumowanie kolarskiego roku.

Przygotowania do sezonu 2024 były w całości podporządkowane Igrzyskom Olimpijskim w Paryżu. Każdy trening, obóz i odpowiednio dobrany kalendarz startów miały mnie doprowadzić do jak najlepszego wyniku we Francji (uwzględniając wcześniejszą konieczność wywalczenia wewnętrznej kwalifikacji). Mój trener Andreas Kurmann kilka miesięcy przed rozpoczęciem przygotowań opracował je w najdrobniejszych szczegółach. Rower dopracowywał do ostatnich dni, aby była to maszyna na miarę Igrzysk. I w sumie wszystko wyszło tak jak założyliśmy – rower był topowy, a ja pobiłam swoje rekordy w mierzalnych cyferkach z wyścigu. Dało to 27. miejsce, co było w sumie jedyną rzeczą niezgodną z wcześniejszym planem. Jak widać inne zawodniczki też osiągnęły świetną formę, co tylko potwierdza jak ważne są dla sportowców Igrzyska. Szkoda tylko, że na samym finiszu przygotowań do startu i w dniu wyścigu nie mogliśmy zrobić z moim trenerem roboty tak, jak robimy to od ośmiu lat.

Rok 2024 stał pod znakiem Igrzysk, ale ostatecznie wyścig olimpijski trwał tylko jeden dzień. Poza nim miałam okazję do osiągnięcia kilku bardzo dobrych rezultatów.

W maju pojechałam świetne mistrzostwa Europy w Rumunii. Zajęłam dziewiątą pozycję w wyścigu cross country, a w short tracku mogło być nawet lepiej, ale defekt spowodował, że nie mogłam ukończyć tych zmagań. W sierpniu startowałam w mistrzostwach Europy w maratonie. W Danii do końca walczyłam o medal, ale na metę wjechałam piąta. I tu drobna ciekawostka. Moje wyniki były bardzo dobre, ale nic poza satysfakcją mi nie dały. Zabrakło mi odpowiednio jednego miejsca w cross country i dwóch miejsc w maratonie, żeby otrzymać stypendium ministerialne.

W czerwcu obroniłam obydwie koszulki mistrzostw Polski (XCO i XCC). Na każdy z wyścigów miałam inną taktykę, w każdym musiałam momentami sięgać do najgłębszych rezerw i z obu wyszłam zwycięsko.

Co poza tym? Pół sezonu spędziłam w koszulce liderki Swiss Bike Cup. Po ostatnim wyścigu przegrałam generalkę o kilka punktów, a klasyfikację UpHill Challenge (suma najlepszych czasów wskazanych podjazdów z każdego wyścigu) o 0,2 sekundy przy łącznym czasie siedmiu minut… Przez ponad pięć miesięcy byłam na pierwszej stronie rankingu UCI (czyli w najlepszej „40”), a najwyżej sklasyfikowana byłam na 28. pozycji. Obecnie, na 41. miejscu, otwieram drugą stronę, zabrakło mi jednego punktu, żeby zostać na pierwszej stronie (przy dorobku 860 punktów).

Wspomniałam o kilku wyścigach i klasyfikacjach punktowych, w których czegoś zabrakło. Nie po to, żeby narzekać, ale żeby pokazać pełną perspektywę. W 2017 roku, gdy zaczęłam reprezentować szwajcarski team UCI Strüby Sting (przez lata nazwa się zmieniała) i pracować z trenerem Andreasem Kurmannem, w ciemno wzięłabym każdy z tegorocznych wyników. A jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na przestrzeni ośmiu sezonów z roku na rok poprawialiśmy moją dyspozycję. Po drodze zmagałam się z poważnymi konsekwencjami wypadku z Lenzerheide z 2018, z ciężko przechorowanym COVIDem w 2021 i z wieloma drobniejszymi trudnościami, o których w większości już zapomniałam. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu i wspaniałej pracy mojego trenera, mechanika i szefa naszej ekipy Andreasa Kurmanna, dzięki wsparciu finansowemu naszego sponsora – firmy Strüby i dzięki mojemu wysiłkowi oraz – czasem wręcz oślemu - uporowi to wszystko było możliwe. I nawet jeśli niektóre momenty w całej swojej słodkości miały odrobinę goryczy, „bo czegoś zabrakło”, to jestem bardzo wdzięczna za ten rok i szanuję to, co udało nam się osiągnąć.

Andreas, dziękuję za fantastyczną pracę przez ten sezon i całe osiem lat, które doprowadziły nas do startu w Igrzyskach. Za topowy rower, zawsze idealnie przygotowany i podrasowany pod daną trasę. Za wsparcie mentalne i każdą nową umiejętność techniczną. Za kunszt trenerski i wyczucie w prowadzeniu mnie po wyboistych ścieżkach mtb. A przy tym wszystkim za zdrowe podejście i twarde stąpanie po ziemi.

Dziękuję firmie Strüby i jej właścicielowi Antonowi Strüby za wieloletnie wsparcie team’u, a przez to umożliwienie nam efektywnej pracy, która prowadzi nas po pięknej ścieżce spełniania marzeń (tych marzeń, które w miarę przemierzania kolejnych etapów drogi stają się realnymi celami).

Dziękuję firmie Schwalbe i Oliverowi Fuhrmannowi za wsparcie sprzętowe. Świetne opony, które idealnie spełniają moje potrzeby i pasują do mojego stylu jazdy.

Dziękuję firmie Duo Life i Łukaszowi Godyniowi za już prawie dziesięcioletnie wsparcie produktowe.

Dziękuję kadrze narodowej za biało-czerwoną współpracę.

Dziękuję mojej rodzinie, przyjaciołom i kibicom za każde dobre wypowiedziane lub napisane słowo i okrzyk zagrzewający do walki.

Do zobaczenia na trasach!


powrót