news
18.07.2022

Puchary na (mały) plus

Cztery tygodnie pomiędzy Pucharami Świata w Leogangu i Lenzerheide wykorzystałam na dobry trening. Dwa i pół tygodnia spędziłam na zgrupowaniu, z którego wróciłam pozytywnie naładowana. Wykonałam fajną pracę i wiedziałam, że moja forma jest lepsza. Nie wiedziałam tylko na ile, a przecież wiadomo – konkurencja nigdy nie śpi.

W Szwajcarii liczyłam na start w piątkowym short tracku, ale niestety trochę mi zabrakło do szczęśliwej czterdziestki. 20-minutowe ściganie oglądałam więc zza taśm i starałam się poskromić mój zawodniczy instynkt – jeszcze tylko dwa dni i będę mogła wystartować.

W niedzielę czułam się dobrze i byłam ciekawa na ile to wystarczy. Start był spokojny, co oznaczało tyle, że w tym miejscu peletonu, w którym byłam ja co chwilę były postoje i jazda na tak zwanych "szelkach". Nie wypracowałam dobrej pozycji, pierwszą rundę skończyłam na 48. miejscu, a wcześniej i tak wyprzedziłam wiele zawodniczek. Na kolejnych rundach mogłam już jechać swoje i dotarłam do 37. pozycji. Bez żadnych przygód i z dobrymi odczuciami.

Kolejnego dnia byliśmy już w drodze do Andory. Tam przywitała nas pogoda, której nie spodziewaliśmy się na wysokości niemalże 2.000 m n.p.m. – ponad trzydzieści stopni w cieniu… Miałam jednak trochę czasu, aby przyzwyczaić się do tych warunków. Tym razem mogłam wziąć udział w short tracku. Jako, że był to mój pierwszy start w tej formule w tym roku, w dodatku w warunkach hipoksji postanowiłam pojechać z pewną rezerwą. Byłam mile zaskoczona swoim samopoczuciem, bo jadąc wyścig na jakieś 95% skończyłam na 28. pozycji. Oczywiście nie dało mi to lepszej pozycji startowej na niedzielę, ale pokazało, że nogi kręcą się całkiem fajnie. W niedzielę na początku ścigania powtórzyłam moje wyczyny z Lenzerheide, czyli obserwowałam czy cała stawka jest obecna… Później udało mi się rozkręcić i w granicy trzeciej rundy jechałam nawet 29. Niestety na ostatnich dwóch rundach nie byłam w stanie utrzymać swojego tempa. Straciłam łącznie nieco ponad minutę, ale oznaczało to też utratę 10 miejsc… Dojechałam 39.

Teraz czas na długą podróż do Polski na krajowy czempionat. Forma jest, ale w przypadku mistrzostw krajowych o niczym to nie świadczy. Tam wszyscy na pewno dostaną skrzydeł i walka będzie do samego końca...


powrót