22.06.2022
Kwalifikacje zakończone pomyślnie
Po ściganiu na Pucharze Świata w Czechach musiałam na tydzień zawiesić rower na hak. Dopadł mnie wirus uniemożliwiający trenowanie (nie był to covid). Gdy wreszcie wróciłam na rower, to chciałam skorzystać z czasu, który miałam do kolejnego Pucharu Świata. W ciągu jedenastu dni wykonałam osiem ciężkich treningów. Nie mogło nie wejść w organizm. Zaryzykowałam i pojechałam na wyścig do Jeleniej Góry. Klasa HC była gwarancją zdobycia kilku punktów, nawet przy założeniu, że przez skumulowane po treningach zmęczenie nie pojadę na swoim poziomie. Finiszowałam piąta, a wyścig był naprawdę ciężki – zachowanie stałej koncentracji na zjazdach, przy wszechobecnych elementach technicznych i morderczych podjazdach jest wystarczająco trudne, gdy jedzie się ten wyścig „na świeżości”, a co dopiero na treningowym zmęczeniu.
Jelenią potraktowałam jako ukoronowanie ciężkiego okresu treningowego. Mój organizm postanowił się jednak zbuntować i po raz kolejny musiałam się rozstać z rowerem – znowu zaatakował mnie wirus. Do jazdy wróciłam dopiero w piątek, dwa dni przed Pucharem Świata w Leogangu. Zrezygnowałam ze startu w short tracku i zrobiłam tylko lekką przejażdżkę na szosie. W sobotę wreszcie wjechałam na trasę, na której zrobiłam raptem 1,5 rundy – jak na Puchar Świata, to bardzo mało. Tym razem musiało to wystarczyć. Cel na niedzielę był prosty – pojechać tak, żeby zamknąć temat kwalifikacji na ME i MŚ. I to się udało. Co prawda nadgorliwi sędziowie postanowili ściągnąć mnie z trasy (nie miałam jeszcze straty 80% i zwyciężczyni by mnie nie dogoniła, bo ja miałam wjechać na ostatnią rundę, a ona na metę), co trochę zepsuło mi humor, ale uznałam, że przy moim niedoleczeniu efekt będzie lepszy niż gdyby pozwolili mi zrobić tę jeszcze jedną rundę.
Tydzień później wystartowałam w Gränichen. Tam byłam „prawie” zdrowa. W potwornym upale pojechałam dobry wyścig i na mecie zameldowałam się ósma, niewiele tracąc do szóstego miejsca. Był to miły akcent, który pokazał mi, że mimo iż w ciągu czterech tygodni z treningu wypadły mi dwa, to wykonana praca nie poszła na marne.
Teraz czas na kolejne ładowanie akumulatorów mocnymi treningami. Kolejne starty dopiero za trzy tygodnie, ale będzie ich sporo w krótkim czasie, więc trzeba dobrze popracować, aby potem wytrzymać intensywny program startów.
powrót