news
17.03.2022

Jest i podium!

Patrząc na listę startową wyścigu w Rickenbach bezpiecznie założyłam, że równie dobrze mogę być dwunasta co wskoczyć na podium. Stając na linii startu wiedziałam jedno – jadę swój wyścig i interesuję się przede wszystkim swoją robotą.

Trasa pierwszego w tym sezonie Pucharu Szwajcarii była stosunkowo łatwa technicznie, z jednym dropem i dosyć ciężka fizycznie. Odpowiadała mi. Zresztą, gdy jestem w przyzwoitej dyspozycji i poznam trasę, to ostatecznie praktycznie każda mi odpowiada. W piątek zrobiłam na niej trzy rundy, a sobotę przeznaczyłam na regenerację. W tygodniu zaliczyłam kilka cięższych treningów i jeszcze w sobotę podczas lekkiej przejażdżki czułam je w organizmie. Na szczęście w niedzielę prosty „test schodów” wskazał, że się zregenerowałam i będę mogła w pełni zaprezentować swoje aktualne możliwości.

Na linii startu znalazłam się między Lindą Indergand i Ronją Eibl. Poza nimi było jeszcze kilka mocnych zawodniczek. Nie myślałam o tym, a jedynie o swoich zadaniach na kolejne półtorej godziny. Start wyszedł mi umiarkowanie – nie wpięłam się w pedał, ale wciąż mogłam pedałować. W pewnym momencie jechałam na dwunastej pozycji. Po pierwszym podjeździe byłam już ósma, w grupie, która oderwała się od reszty stawki. Tempo było stosunkowo spokojne, a nadawały je zawodniczki, które później nie liczyły się w walce o czołową piątkę. W połowie drugiej rundy porządek postanowiła zrobić Linda Indergand. Pociągnęła mocniej i rozbiła liderującą grupę. Czułam się dobrze, więc narzuciłam sobie mocne tempo i niedługo później jechałam już tylko z Jacqueline Schneebeli. Przez kolejne sześć rund jechałyśmy razem. Każda z nas próbowała się oderwać i wykorzystać swoje atuty. Na czwartej rundzie Jacqueline udało się skrócić trasę na jednym ze zjazdów (brakowało tam taśmy) i zyskała wtedy kilka sekund, mimo że chwilę wcześniej to ja miałam te parę sekund przewagi. Na piątej rundzie udało mi się do niej znowu dojechać, przy okazji wykręcając najlepszy czas na tej rundzie. Ostatecznie w połowie siódmej rundy Szwajcarka zaatakowała, a ja zostałam przy swoim tempie. Ostatnie dwa kilometry przejechałam spokojnie, wiedząc, że mojemu trzeciemu miejscu nic już nie zagraża.

Dojechałam na podium, czyli zrealizowałam mój plan maksimum. Na początku sezonu raczej ostrożnie podchodzę do przewidywań wynikowych – nie wiadomo kto jak przepracował zimę, jakie ma cele na sezon, czy wszystko poszło po jego myśli. Mój wynik był dobry. Przez pięć rund moja strata do brązowej medalistki Igrzysk Olimpijskich w Tokio wynosiła stale około 25 sekund, a na mecie wciąż była znacznie poniżej minuty. Pojechałam mocno i równo, ustrzegłam się błędów. To były dobre zawody.

Moja team’owa koleżanka Tina, po fantastycznym finiszu, dojechała na piątej pozycji w elicie i drugiej w U23. A ciekawostką niech będzie, że całe podium, a więc poza mną zwycięska Linda Indergand i druga Jacqueline Schneebeli, przeszło przez ekipę Strüby-BiXS Team. I to w tym czasie zarówno Linda jak i Jacqueline zdobywały mistrzostwo świata w juniorkach (odpowiednio w 2011 i w 2019). Szkoda, że akurat taki wyścig ominął nasz trener Andreas Kurmann, który w tym czasie startował w słynnym maratonie narciarskim w Engadynie.

Mój plan na najbliższy czas, to seria mocnych treningów. Kolejny start to wyścig w Monte Ceneri 27. marca, na trasie, która w 2020 roku gościła mistrzostwa Europy.


powrót